Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
che
Hipopotam
Dołączył: 26 Gru 2011
Posty: 1967
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 20:05, 06 Lipiec 2015 Temat postu: |
|
Wrzucam trochę płyt godnych polecenia, które nie znalazły się na wstępnej liście. Kilka z nich nadałoby się do 30-tki.
Chris McGregor's Brotherhood of Breath - Brotherhood of Breath
Archie Shepp - Live at the Panafrican Festival
Ardo Dombec - Ardo Dombec
Birth Control - Operation
Blackfeather - At the Mountains of Madness
Catapilla - Catapilla
Culpeper's Orchard - Culpeper's Orchard
David Holland & Derek Bailey - Improvisations for Cello and Guitar
Heaven - Brass Rock 1
Howlin' Wolf - The London Howlin' Wolf Sessions
John McLaughlin, Dave Holland, John Surman, Stu Martin, Karl Berger - Where Fortune Smiles
Light Of Darkness - Light Of Darkness
May Blitz - The 2nd Of May
Red Noise - Sorcelles-Locheres
Trees - On The Shore
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
citizen_insane
Dżonson
Dołączył: 21 Sie 2013
Posty: 558
Przeczytał: 2 tematy
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 21:48, 06 Lipiec 2015 Temat postu: |
|
Francoise Hardy - La Question (przyjemny francuski pop)
Catherine Ribeiro + Alpes - Ame debout
Anne Briggs - The Time Has Come (coś jak Nick Drake, ale z kobiecym wokalem)
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez citizen_insane dnia Pon 22:19, 06 Lipiec 2015, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mahavishnuu
Dżonson
Dołączył: 11 Mar 2013
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 60 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 23:11, 06 Lipiec 2015 Temat postu: |
|
Garść propozycji z mojej strony. Śmietankę tego rocznika przedstawił już Bartosz. Poniższe płytki są uzupełnieniem. Kilka z nich na pewno załapie się u mnie do czołowej trzydziestki. O niektórych postaram się trochę napisać jutro.
Michał Urbaniak Group – Paratyphus B
The Who – Who’s Next
Masabumi Kikuchi – In concert
The Moody Blues - Every Good Boy Deserves Favour
Raw Material – Time is …
Rolf Kühn Jazz Group – Going to the Rainbow
Rolf Kühn Jazz Group – Devil in Paradise
George Benson – White Rabbit
Beggars Opera – Waters of Change
Sun Ra – Nuits de la Fondation Maeght, Vol. 1
Sun Ra - Nuits de la Fondation Maeght, Vol. 2
Sun Ra – The Solar-Myth Approach Volume 1
Sun Ra - The Solar-Myth Approach Volume 2
John Klemmer – Constant Throb
Calvin Keys – Shawn Neeq
Harry Beckett – Warm Smiles
Volker Kriegel - Spectrum
Uriah Heep - Salisbury
Keitaroh Miho & Jazz Eleven – Kokezaru Suite
Novi Singers – Novi Sing Chopin
Soular System – Birth of Paradise
Gil Mellé – The Andromeda Strain
Kimio Mizutani – A Path Through Haze
Ben – Ben
Ennio Morricone – Maddalena
Hans Dulfer and Ritmo Natural – Candy Clouds
Larry Coryell - At The Village Gate
Solution – Solution
Collegium Musicum - Collegium Musicum
Collegium Musicum – Konvergencie
Amazing Blondel - Fantasia Lindum
Hubert Laws - The Rite of Spring
Giannis Spanos - Εκείνο το Καλοκαίρι
Yannis Markopoulos & Nikos Xilouris – Ριζίτικα
Διονύσης Σαββόπουλος (Dionysis Savvopoulos) – Μπάλλος
Bora Rokovic – Ultra Native
Gary Bartz NTU Troop – Harlem Bush Music: Uhuru
If – If 3
Indian Summer - Indian Summer
Masahiko Sato & Attila Zolle – A path through haze
Stanley Turrentine - Sugar
Masahiko Sato - Ichihara, Saton & Garan
Masahiko Sato & Sound Breakers - Amalgamation (Kokotsu no Showa Genroku)
Sadao Watanabe - Sadao Watanabe at Montreux Jazz Festival
Chick Corea – Piano Improvisations – Vol. 1
Chick Corea – Piano Improvisations – Vol. 2
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Olek
Dżonson
Dołączył: 16 Mar 2013
Posty: 607
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 23:49, 06 Lipiec 2015 Temat postu: |
|
Chyba tym razem nie oleję tego rocznika i rzetelnie do tego tematu podejdę. Czuję, że głosy na szczycie mocno się rozbiją, bo każdy woli jakąś genialną płytę bardziej. Faworyta jednego nie będzie, jak to było w niemalże każdym dotychczasowym roczniku - zobaczymy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Parol
Wafel
Dołączył: 03 Paź 2014
Posty: 440
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Pyskowice/Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 13:28, 07 Lipiec 2015 Temat postu: |
|
For Alto tak mnie wkurwia, że aż mam ochotę na więcej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lady Vengeance
Wafel
Dołączył: 28 Cze 2015
Posty: 444
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 13:34, 07 Lipiec 2015 Temat postu: |
|
Kapitan Wołowe Serce napisał: | Lady Vengeance napisał: | To chyba... do zobaczenia w listopadzie? |
A myślisz, że po co w wątku o 1970 roku zapisaliśmy 30 stron? Lista wstępna ewoluuje, zawsze coś można jeszcze odkryć, albo kogoś przekonać. Warto jednak tu pisać raz na jakiś czas |
Nie polecasz Cannonballa, Kapitanie Zamierzam na to głosować .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 59 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 13:42, 07 Lipiec 2015 Temat postu: |
|
Polecam wszystko co jest na liście. Gdybym czegoś nie polecał to bym tu tego nie wpisał
Parol napisał: | For Alto tak mnie wkurwia, że aż mam ochotę na więcej. |
Pijcie mleko, jedzcie jaja i słuchajcie For Alto.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kapitan Wołowe Serce dnia Wto 13:44, 07 Lipiec 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
mahavishnuu
Dżonson
Dołączył: 11 Mar 2013
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 60 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 13:59, 07 Lipiec 2015 Temat postu: |
|
Garść rekomendacji euroamerykańskich. W drugiej części napiszę o najciekawszych płytach wydanych w 1971 roku w Japonii.
Michał Urbaniak Group – Paratyphus B
Świetny album! Chyba mój ulubiony z dyskografii tego muzyka. Osoby, które kojarzą Urbaniaka z tych bardziej jazz-rockowo-funkowych albumów mogą się nieźle zdziwić. Intrygujący ekstrakt avant-fusion, eksperymentalnego progresu z subtelnie wplecionymi elementami polskiej muzyki ludowej.
The Who – Who’s Next
Najlepszy album studyjny tego zespołu. The Who nie cieszy się na tym forum jakimś specjalnym poważaniem. Sam mam do niego dość ambiwalentny stosunek, jednak ten album to absolutna klasyka rocka lat 70-tych.
Raw Material – Time is …
Jeden z najfajniejszych NKR-ów tego rocznika. Krzyżówka Pink Floyd i VdGG. Szkoda, że zespół rozpadł się po nagraniu tej płyty. O ile debiut był jeszcze dość denny to ten album naprawdę obiecujący. „Time is …” spokojnie można postawić obok dokonań najbardziej znanych bandów „mainstreamowych” z tego rocznika (Genesis, Yes). Takie „Nursery cryme” czy też „The Yes album” to w gruncie rzeczy ta sama półka.
Rolf Kühn Jazzgroup – Going to the Rainbow
Uwaga! Killer! Piorunująca mieszanka jazzowej awangardy (większość) i fusion (mniejszość). Zacny skład (Joachim Kuhn, Chick Corea, Alan Skidmore). Jeden z najlepszych albumów niemieckich w tych klimatach.
Jazda obowiązkowa!
Rolf Kühn Jazzgroup – Devil in Paradise
Także mocna pozycja, choć, moim zdaniem, nie tak wyborna jak powyższy album. Ponownie mocny line-up (Alan Skidmore, Albert Mangelsdorff, Wolfgang Dauner, Eberhard Weber). Stylistycznie bardzo bliska „Going to the rainbow”. Europejski wariant free jazzu grawitującego nieco w stronę fusion.
George Benson – White Rabbit
Nie przepadam za twórczością tego pana, ale ten album to smakowity kąsek. Sympatyczne połączenie fusion z muzyką hiszpańską. Bardzo mocna ekipa wspierająca lidera (Ron Carter, Billy Cobham, Herbie Hancock). Lepszej płyty Bensona nie słyszałem.
John Klemmer – Constant Throb
Solidna dawka fusion na dobrym poziomie. Moim zdaniem jest to jeden z trzech najlepszych albumów w dorobku saksofonisty (obok „All the children cried” i „Blowing’ gold”). Klemmer kontynuuje na nim swoje wczesne eksperymenty z echoplexem, różnymi efektami taśmowymi, dzięki czemu osiąga ciekawe brzmienie swojego saksofonu. Muzyka jest dynamiczna i mocną skąpana w dźwiękach Fender Rhodes.
Hans Dulfer and Ritmo Natural – Candy Clouds
Tak, tak! Nazwisko się zgadza! To ojciec niejakiej Candy, która kilkanaście lat temu miała swoje pięć minut. Jej ojciec nie grał na szczęście koszmarnego, cukierkowatego smooth jazu. Dość intrygująca mieszanka psychodelii, free i fusion.
Collegium Musicum – Konvergencie
Najlepszy album w dorobku tego bandu i zarazem jedna z najciekawszych prog-rockowych płyt nagranych w Czechosłowacji. Ambitna odmiana rocka symfonicznego, czasami mocno grawitującego w stronę avant-proga ze śmiałymi eksperymentami sonorystycznymi (kłania się suita „Eufonia”).
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez mahavishnuu dnia Wto 14:03, 07 Lipiec 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vilverin
Brodacz
Dołączył: 02 Kwi 2013
Posty: 2430
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wielkie Księstwo Krakowskie/Królestwo Galicji i Lodomerii. Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 20:18, 07 Lipiec 2015 Temat postu: |
|
Cytat: | The Who – Who’s Next
Najlepszy album studyjny tego zespołu. The Who nie cieszy się na tym forum jakimś specjalnym poważaniem. Sam mam do niego dość ambiwalentny stosunek, jednak ten album to absolutna klasyka rocka lat 70-tych. |
Przecież toto nudne jest...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 59 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 20:37, 07 Lipiec 2015 Temat postu: |
|
Vilverin napisał: | Cytat: | The Who – Who’s Next
Najlepszy album studyjny tego zespołu. The Who nie cieszy się na tym forum jakimś specjalnym poważaniem. Sam mam do niego dość ambiwalentny stosunek, jednak ten album to absolutna klasyka rocka lat 70-tych. |
Przecież toto nudne jest... |
Bardzo nudne. Ale bardzo znane. Wypadałoby, żeby wszyscy wiedzieli co to jest.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pawliq88
Hipopotam
Dołączył: 28 Maj 2013
Posty: 1347
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: okolice Krakowa
|
Wysłany: Wto 21:23, 07 Lipiec 2015 Temat postu: |
|
Kapitan Wołowe Serce napisał: | Vilverin napisał: | Cytat: | The Who – Who’s Next
Najlepszy album studyjny tego zespołu. The Who nie cieszy się na tym forum jakimś specjalnym poważaniem. Sam mam do niego dość ambiwalentny stosunek, jednak ten album to absolutna klasyka rocka lat 70-tych. |
Przecież toto nudne jest... |
Bardzo nudne. Ale bardzo znane. Wypadałoby, żeby wszyscy wiedzieli co to jest. |
Nigdy nie rozumiałem zachwytów na The Who
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Parol
Wafel
Dołączył: 03 Paź 2014
Posty: 440
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Pyskowice/Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 21:58, 07 Lipiec 2015 Temat postu: |
|
Pawliq88 napisał: | Kapitan Wołowe Serce napisał: | Vilverin napisał: | Cytat: | The Who – Who’s Next
Najlepszy album studyjny tego zespołu. The Who nie cieszy się na tym forum jakimś specjalnym poważaniem. Sam mam do niego dość ambiwalentny stosunek, jednak ten album to absolutna klasyka rocka lat 70-tych. |
Przecież toto nudne jest... |
Bardzo nudne. Ale bardzo znane. Wypadałoby, żeby wszyscy wiedzieli co to jest. |
Nigdy nie rozumiałem zachwytów na The Who |
Wśród moich znajomych The Who w większości to to:
https://www.youtube.com/watch?v=hfHS7WCPc24
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vilverin
Brodacz
Dołączył: 02 Kwi 2013
Posty: 2430
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wielkie Księstwo Krakowskie/Królestwo Galicji i Lodomerii. Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 22:12, 07 Lipiec 2015 Temat postu: |
|
Parol napisał: | Pawliq88 napisał: | Kapitan Wołowe Serce napisał: | Vilverin napisał: | Cytat: | The Who – Who’s Next
Najlepszy album studyjny tego zespołu. The Who nie cieszy się na tym forum jakimś specjalnym poważaniem. Sam mam do niego dość ambiwalentny stosunek, jednak ten album to absolutna klasyka rocka lat 70-tych. |
Przecież toto nudne jest... |
Bardzo nudne. Ale bardzo znane. Wypadałoby, żeby wszyscy wiedzieli co to jest. |
Nigdy nie rozumiałem zachwytów na The Who |
Wśród moich znajomych The Who w większości to to:
https://www.youtube.com/watch?v=hfHS7WCPc24 |
Czyżby Kinga?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Parol
Wafel
Dołączył: 03 Paź 2014
Posty: 440
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Pyskowice/Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 22:28, 07 Lipiec 2015 Temat postu: |
|
Tego nie wiem, ale jest dużo prawdopodobieństwo. Na pewno Pyskowiczanie tak mają.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Olek
Dżonson
Dołączył: 16 Mar 2013
Posty: 607
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 13:51, 08 Lipiec 2015 Temat postu: |
|
A ja lubię The Who, zarówno Tommyego i Who's Next. U mnie punkty dostanie na pewno
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mahavishnuu
Dżonson
Dołączył: 11 Mar 2013
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 60 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 14:03, 08 Lipiec 2015 Temat postu: |
|
Tym razem wybór najciekawszych albumów jazzowych i okołojazzowych wydanych w 1971 roku w Japonii:
Masahiko Sato and Sound Breakers – Amalgamation
Dość osobliwy eksperyment pianisty, którego główny zamysł oddaje już sam tytuł płyty. Nie mamy jednak w tym przypadku do czynienia z typową fuzją gatunków, którą uskuteczniało w różnej formie wielu artystów na przestrzeni lat. Koncept Sato polegał na jednoczesnym tworzeniu dwóch lub więcej płaszczyzn dźwiękowych, posiadających mocno odmienny charakter, ponadto utrzymanych w innej stylistyce. W rezultacie powstały specyficzne konstrukty dźwiękowe o cechach zbliżonych do kolażu. W wypełniającym w całości pierwszą stronę „Face 1” pojawiają się na przykład obok siebie: dźwięki lecącego samolotu, męski monolog, melancholijna melodia grana przez instrumenty dęte oraz dynamicznie grająca sekcja rytmiczna z towarzyszącą jej ostrą gitarą. Podobnych zabiegów na tej płycie jest sporo. Dla odmiany w „Face 2” komponenty bywają zupełnie inne, bo oto obok siebie zestawiono jednocześnie: saksofon o wyraźnie free jazzowej proweniencji i partię perkusji, sprawiającą wrażenie, jakby została wycięta z zupełnie innego utworu. Jakby tego było mało, pojawia się jeszcze męska wokaliza o silnie japońskim kolorycie. Poszczególne fragmenty płyty, w których nie ma tych quasi kolażowych struktur dźwiękowych, posiadają bardzo różnorodne oblicze stylistyczne. Rock, free jazz, muzyka salonowa, „poważna” awangarda – to tylko wybrane przykłady. Ze względu na często powtarzające się podobne rozwiązania w warstwie fakturalnej płyta z czasem nieco nuży. Dla osób poszukujących nowych wrażeń muzycznych może być jednak ciekawym doświadczeniem.
Sadao Watanabe – Paysages
Kolejny album, na którym saksofoniście udało się zgromadzić zacne grono muzyków. Na kontrabasie udziela się Gary Peacock, na akustycznym i elektrycznym (głównie) fortepianie Masabumi Kikuchi, ponadto jeden z najważniejszych japońskich perkusistów Masahiko Togashi. O ile w przypadku „Pastoral” (1969) można by wymawiać artyście nazbyt duże rozbieganie stylistyczne, pewną niezborność materiału oraz nierówny poziom muzyki, to w przypadku „Paysages” jest zgoła inaczej. Album stanowi koherentną całość, jest spójny muzycznie i przede wszystkim prezentuje praktycznie w całości wysoki poziom. Nad płytą unosi się nieco duch „Bitches brew”, trudno bowiem nie odnieść wrażenia, że Watanabe musiał zapewne zasłuchiwać się w tym przełomowym wydawnictwie Davisa. Inspiracja płytą Milesa w najmniejszym stopniu nie deprecjonuje jednak tego wydawnictwa. Watanabe zdołał w tym okresie wypracować sobie własny charakterystyczny styl, który ulegał zresztą nieustannej ewolucji. Znamiennym dowodem na to będzie jego kolejne dokonanie studyjne. Najwyżej oceniłbym pierwsze trzy najdłuższe kompozycje („Paysages”, „Out-land”, „Space is not a place”). Uwagę przykuwają w nich szczególnie improwizacje lidera na flecie („Paysages”) i małym saksofonie sopranino, charakteryzującym się bardzo wysokim brzmieniem (w dwóch kolejnych utworach). Płyta ze wszech miar godna polecenia.
The Freedom Unity – Down by the naked city
The Freedom Unity to w pewnym sensie mutacja Akira Ishikawa and Count Buffalos. Większość muzyków z bandu Ishikawy pojawia się bowiem także i w tym projekcie. Co by jednak nie mówić, zmiana nazwy zobowiązuje, dlatego muzyka The Freedom Unity musiała przybrać nieco inne oblicze. Obydwie strony płyty analogowej nie posiadają jednorodnego charakteru w sensie stylistycznym. Wypełniająca w całości pierwszą stronę winyla kompozycja tytułowa operuje zdecydowanie bardziej nowoczesnym językiem dźwiękowym. Jest to w gruncie rzeczy melanż fusion, free jazzu i post-bopu. Słychać pewne podobieństwa z opus magnum zespołu Ishikawy, czyli „Electrum”, choć tamta płyta, jak wskazuje zresztą tytuł, była bardziej zelektryfikowana, ponadto bliższa konwencji avant fusion. Jedną z zalet utworu są partie solowe poszczególnych muzyków, zwieńczone w finale prawdziwą erupcją zapętlonych free jazzowych improwizacji. Mocna rzecz. Druga strona płyty jest bardziej konwencjonalna, co nie znaczy że staroświecka. To przede wszystkim nowoczesna odmiana post-bopu z elementami fusion (głównie za sprawą partii elektrycznego fortepianu Suzukiego). Tylko zamykający album „Light up” należy jednoznacznie do królestwa post-bopu. Płyta z pewnością godna uwagi.
Keitaro Miho and Jazz Eleven – Kokezaru kumikyoku suite
Interesujący ekstrakt psychodelicznego jazzu i tradycyjnej muzyki japońskiej, z przewagą tego pierwszego. Czasami pojawiają się free jazzowe odjazdy, jednak to nie one decydują o głównym profilu stylistycznym tego albumu. Jest nim przede wszystkim świeża i nowoczesna formuła fusion. Głównym architektem tego projektu jest Keitaro Miho – kompozytor i aranżer całości, muzycznie jednak na płycie się nie udziela. Na albumie zagrało kilku znaczących muzyków jazzowych z Kraju Kwitnącej Wiśni. Warto wspomnieć przede wszystkim o takich, jak: Masahiko Sato (świetne partie elektrycznego fortepianu), Ryo Kawasaki, wnoszący dzięki swojej grze na gitarze psychodeliczną aurę, poza tym drummerzy: Takeshi Inomata i Akira Ishikawa. Japoński koloryt zapewniają dźwięki koto i charakterystyczny sopran Mutsumi Matsudy. Płyta na wysokim i równym poziomie. Zwolennicy kozmigroov powinni być w pełni usatysfakcjonowani.
Takehiro Honda Trio with Gerd Dudek – Flying to the sky
Płyta pochodzi z okresu najbardziej ożywionej działalności artystycznej muzyka. W latach 1969-1972 Honda nagrał aż osiem albumów studyjnych w różnych konfiguracjach personalnych. Do tej pory znany był głównie jako admirator tradycji post-bopowej. Na tym krążku, nagranym wspólnie ze znanym niemieckim saksofonistą, zbliżył się do świata free jazzu. Zważywszy na osobę Dudka nie ma w tym nic dziwnego. To właściwie projekt japońsko-niemiecki – obok Hondy zagrał jeszcze Motohiko Hino (brat słynnego trębacza Terumaso), natomiast na basie gra z kolei Gunter Lentz. „Flying to the sky” to bardzo przyjemna odmiana „free jazzu z ludzką twarzą”. Owszem, nie jest to muzyka prosta w odbiorze, jednak daleko jej do hermetyzmu Taylora, Braxtona czy też Yamashity. W gruncie rzeczy trzon muzyki oparty jest na nowoczesnym wcieleniu tradycji post-bopowej. Tylko w czasie grania partii solowych zdarzają się free jazzowe odjazdy, dotyczy to zresztą przede wszystkim Gerda Dudka.
Masabumi Kikuchi – In concert
Materiał zarejestrowano w grudniu 1970 roku w Tokio. Jeśli komuś podeszła płyta „Poo-sun” w tym przypadku powinno być podobnie. Jest tu przecież ponad 20-minutowa wersja „Dancing mist” z opus magnum Japończyka. Fusion w stylu „Bitches brew” – szczególnie pierwsza strona winyla. Wczoraj Masabumi niestety odszedł z tego świata. To na pewno wielka strata dla japońskiego jazzu. Był moim ulubionym artystą jazzowym z Kraju Kwitnącej Wiśni. Na szczęście pozostała z nami jego muzyka.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
thon022
Hipopotam
Dołączył: 23 Lut 2010
Posty: 1064
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
|
Powrót do góry |
|
|
nihil reich
Hipopotam
Dołączył: 03 Lip 2013
Posty: 1211
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 59 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 17:07, 08 Lipiec 2015 Temat postu: |
|
mahavishnuu napisał: | Masabumi Kikuchi – In concert |
Przyjemna muzyka, ale ten poziom zrzynania to jednak przesada. In concert w wielu momentach ma się do Bitches Brew mniej więcej tak jak Eloy do Pink Floyd, czyli, gdyby było to choć odrobinę bardziej podobne do oryginału byłoby plagiatem. Fajna ciekawostka, ale nie sposób traktować tego poważnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
mahavishnuu
Dżonson
Dołączył: 11 Mar 2013
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 60 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 23:32, 08 Lipiec 2015 Temat postu: |
|
Skojarzenia z „Bitches brew” są oczywiste w przypadku „Dancing mist”. Zajmujący całą drugą stronę winyla „Yellow carcass in the blue” to już jednak nieco inna bajka.
Jeśli dobry muzyk jazzowy czerpie inspirację od giganta w swoim gatunku to nie stanowi to dla mnie wielkiego problemu. Tym bardziej, że nawiązuje do jednej z moich ulubionych płyt. Innowatorów i twórców naprawdę oryginalnych jest niewielu. W tym przypadku wystarcza mi fakt, że mam do czynienia z dobrym albumem w swoim gatunku.
Magma, która dla niektórych jest synonimem oryginalności w dużej mierze oparła swoją muzykę na ewidentnych zapożyczeniach, niejednokrotnie ocierających się o plagiat. Nikt z nas szczególnie im tego nie wymawia, bo jednak doceniamy rangę artystyczną tej muzyki w obrębie rocka, mimo takich czy innych ułomności.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|