Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Filas
Moderator
Dołączył: 04 Sty 2013
Posty: 3117
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Etceteragrad Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 17:00, 17 Czerwiec 2016 Temat postu: |
|
Może "nastrój bywalca knajpy" byłby bardziej odpowiednim określeniem, czy coś w tym kierunku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Parol
Wafel
Dołączył: 03 Paź 2014
Posty: 440
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Pyskowice/Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 14:56, 18 Czerwiec 2016 Temat postu: |
|
Black beings oraz Conference of the Birds to mocarze! Na tę chwilę dużo wyżej cenię od bardzo dobrego Concert in Japan Trane'a czy The Black Ark Howarda. Szczególnie ciekawy jest album kwartetu Hollanda, dużo bardziej różnorodny od Lowe'a.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 59 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 15:58, 18 Czerwiec 2016 Temat postu: |
|
Całkiem możliwe, że każdy z wymienionych przez Ciebie albumów będzie u mnie w trzydziestce
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Parol
Wafel
Dołączył: 03 Paź 2014
Posty: 440
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Pyskowice/Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 10:19, 19 Czerwiec 2016 Temat postu: |
|
Ja jeszcze nie wiem czy cała czwórka się zmieści - sporo czasu i rzeczy do przesłuchania. Na pewno Holland i Lowe będą na liście, przy czym ten drugi raczej w ostatniej dziesiątce. A może jednak się nie zmieści, mimo że mocarz? Jest dużo albumów, które są bardzo dobre albo inaczej - na równym poziomie. Ciężko podjąć decyzję czy płyta A czy płyta B powinna być wyżej. Tak jak wspominałeś przy roku 1972, Kapitanie - były albumy które mogły zostać zarówno na 20., jak i na 40. miejscu i nikogo by to nie zdziwiło. W tym jest podobnie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Parol dnia Nie 10:26, 19 Czerwiec 2016, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 59 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 09:21, 23 Czerwiec 2016 Temat postu: |
|
Laboratorium - "Klub Płytowy" Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego
Całkiem możliwe, że to najlepsza płyta Laboratorium. Znakomite jazz-rockowe granie ze skrzypkami, w którym można usłyszeć zarówno nutkę avant jazzu jak i karmazynowego rocka progresywnego.
Friends - Friends
Fusion w kierunku Association P.C., tylko znacznie mniej free. John Abercrombie na gitarze sam w sobie powinien być wystarczającą rekomendacją, zwłaszcza, że w latach 70' był lepszy niż kiedykolwiek.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kobaian
Brodacz
Dołączył: 04 Cze 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 18:47, 03 Lipiec 2016 Temat postu: |
|
Przesłuchałem wczoraj sobie "Cyborga" i to jakieś słabe jest. Serwowanie dronów zagranych na Hammondzie zarejestrowanym w bunkrze w czasie gdy magnetofon był na zewnątrz (jak się okazuje, ktoś chyba wcześniej od blackmetalowców wpadł na ten patent) zmieszanego z ćwierkaniem na Moogu to decydowanie mało, jak na poziom tego rocznika.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Parol
Wafel
Dołączył: 03 Paź 2014
Posty: 440
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Pyskowice/Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 14:40, 04 Lipiec 2016 Temat postu: |
|
Ja dzisiaj też odświeżyłem Cyborga i wrażenia mam podobne. Niby kosmicznie, niby drone'owo, ale podane w niezbyt interesujący sposób. Do tego ta długość - prawie dwie godziny plumkania (ja mam wersję z dodatkowym, 50-minutowym utworem, to już w ogóle prawie 3h!) i płyta staje się ciężkostrawna. Nie żebym miał coś przeciwko długim krążkom! Jeśli jest pomysłów na 2h - śmiało. Tutaj akurat czas trwania jest kolejnym minusem. Słucha się zdecydowanie gorzej od debiutanckiego Irrlicht, mimo że to podobne klimaty.
Ja z kolei przekonałem się do In a Glass House. Octopus mimo wszystko stawiam wyżej, ale nie da się odmówić Szklarni dużej zajebistości. Będzie punktować, oj będzie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Parol
Wafel
Dołączył: 03 Paź 2014
Posty: 440
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Pyskowice/Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 13:03, 05 Lipiec 2016 Temat postu: |
|
Z polecanych przez Kapitana płyt Vangelisa dużo przyjemniejsza jest L'apocalypse des animaux. Bardzo ładne pasaże, przyjemnie chłodzące, działające na wyobraźnię. Niby nic wielkiego, ale sprawia mi to wielką przyjemność. Natomiast o Earth powiem tyle, że prawie nic z niego nie pamiętam poza otwierającym utworem, który z jednej strony wpada w ucho, a z drugiej razi swoją infantylnością.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kobaian
Brodacz
Dołączył: 04 Cze 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 06:44, 15 Lipiec 2016 Temat postu: |
|
Słucham tych polecanych jazzów i jazz rocków. Jak na razie każda płytka na swój sposób jest fajna, ale po pierwsze mam nieodparte wrażenie, że gdzieś już to wszystko słyszałem, po drugie, zastanawiam się, czy gdyby wziąć z tych wszystkich płyt po jednym utworze i umieścić na jednej płycie, to czy zorientowałbym się w ogóle, że to są różne zespoły i różni muzycy. Już nie wspominając o tym, że trudno te płyty w ogóle hierarchizować, a umieszczać na liście da się to chyba tylko na podstawie rzutu kostką.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 59 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 10:32, 15 Lipiec 2016 Temat postu: |
|
Aż tak to nie, chociaż pewnie trochę racji masz bo w połowie lat 70' rozwijano to, co już było, nie wymyślano niczego całkiem od nowa. Wyszło wtedy wiele rzeczy odtwórczych - fajnych bardzo, ale całkiem nieoryginalnych - , ale były również płyty nowatorskie (nie olśniewająco nowatorskie, ale mówiące coś nowego na istniejący już temat) jak Black Beauty, Sextant, Head Hunters, Conference of the Birds, czy Sweetnighter. Były także płyty może i mało odkrywcze, ale znakomite jak Realization, Birds of Fire, Morning Glory i tak dalej.
Natomiast żeby to sobie wszystko zhierarchizowawszy trzeba się jednak tych płyt nasłuchać. Sam nie mam z tym problemu bo ponad 90% listy znam od lat. Ktoś, kto dopiero tą muzykę poznaje musi wejść w nią głębiej. Na szczęście mamy czas
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kobaian
Brodacz
Dołączył: 04 Cze 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 13:03, 15 Lipiec 2016 Temat postu: |
|
Kapitan Wołowe Serce napisał: | Aż tak to nie, chociaż pewnie trochę racji masz bo w połowie lat 70' rozwijano to, co już było, nie wymyślano niczego całkiem od nowa. Wyszło wtedy wiele rzeczy odtwórczych - fajnych bardzo, ale całkiem nieoryginalnych - , ale były również płyty nowatorskie (nie olśniewająco nowatorskie, ale mówiące coś nowego na istniejący już temat) jak Black Beauty, Sextant, Head Hunters, Conference of the Birds, czy Sweetnighter. Były także płyty może i mało odkrywcze, ale znakomite jak Realization, Birds of Fire, Morning Glory i tak dalej.
Natomiast żeby to sobie wszystko zhierarchizowawszy trzeba się jednak tych płyt nasłuchać. Sam nie mam z tym problemu bo ponad 90% listy znam od lat. Ktoś, kto dopiero tą muzykę poznaje musi wejść w nią głębiej. Na szczęście mamy czas |
Ja słuchałem sobie między innymi Namysłowskiego, Dedalusa, Eero Koivistoinen Music Society, Johna Martyna i Morning Glory i zadziwia mnie fakt, jak to wszystko jest niby różne a jednak podobne. Nawet tempa są podobne w większości utworów, każdy coś ma jakiś przynajmniej drobny pierwiastek rockowy, coś z funku się pojawia, krótki temat przechodzący w trans/improwizacje, brzmienie grzeczne, pojawiają się fragmenty żywcem zerżnięte z Davisa (i mówię to ja, który wcale płyt Davisa na pamięć nie znam).
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 59 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 14:02, 15 Lipiec 2016 Temat postu: |
|
No tak, bo to zaawansowane fusion właśnie takie jest. Tak naprawdę w 72 nadano temu nurtowi jego prawie ostateczny kształt, później przez kilka lat grano generalnie to, co już było ewentualnie nieco ten styl modyfikując, ale już bez rewolucji, a potem w drugiej połowie lat 70' grano albo literalnie to samo co wcześniej, czyli de facto retro, albo modyfikowano nurt w kierunku coraz bardziej popowym. Z rockiem byłoby dokładnie tak samo gdyby nie punkowy krok wstecz. I to też bardzo wyraźnie słychać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Parol
Wafel
Dołączył: 03 Paź 2014
Posty: 440
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Pyskowice/Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 18:15, 16 Lipiec 2016 Temat postu: |
|
Zamiast Davisa z 1973 lepiej sobie posłuchać Enrica Ravę. Krócej, ciekawiej, esencjonalniej. Zachwalam go.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kobaian
Brodacz
Dołączył: 04 Cze 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 17:24, 18 Lipiec 2016 Temat postu: |
|
Parol napisał: | Zamiast Davisa z 1973 lepiej sobie posłuchać Enrica Ravę. Krócej, ciekawiej, esencjonalniej. Zachwalam go. |
Dla mnie Black Beauty jest zdecydowanie bardziej wyrazistym albumem. a Rava jest tam, gdzie pozostali - fajne, ale człowiek zapomina szybciej, niż się płyta skończy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Parol
Wafel
Dołączył: 03 Paź 2014
Posty: 440
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Pyskowice/Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 09:18, 19 Lipiec 2016 Temat postu: |
|
A u mnie jest przeciwnie. Rava zainteresował mnie od samego początku. Zdaję sobie sprawę z jego przebojowości, jak na standardy jazzowe oczywiście. Chociażby tytułowy utwór, który nawet moim rodzicom wpadł w ucho, a to już coś. Właśnie ta lekkość muzyki Ravy przypadła mi do gustu - bez przesadnego nadęcia, z życiem. I to wyróżnia go wśród wielu albumów tego roku. Zestawiłbym go, może troszkę niefortunnie, z Light as a Feather RtF - także przebojowy i lekki. Ten album jest oceniany ponad stan, bo to jest właśnie taka jazzowa, przesłodzona papka ze strasznie irytującymi wokalami, których nie powinno być, ale są i przez to album autentycznie cierpi. Na debiucie tak to nie raziło, bo było wiele świetnych momentów (z zamykającą album suitą na czele!), ale na Piórku jest to już w formie karykaturalnej!
Black beauty jest niezłym krążkiem, na pewno poświęcę mu jeszcze troszkę czasu, może wtedy zmienię zdanie. Teraz piszę na gorąco i nadal stoję na stanowisku, że wolę Katcharpari od Davisów.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Parol dnia Wto 09:20, 19 Lipiec 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
kobaian
Brodacz
Dołączył: 04 Cze 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 10:28, 21 Lipiec 2016 Temat postu: |
|
Na mnie na razie najlepsze wrażenie zrobił Sanders i Howard, którego miałem przyjemność wczoraj posłuchać. Jedno i drugie trafia w moje gusta idealnie. Natomiast inne rzeczy są fajnie, ale mam generalnie wrażenie, że różne dobre rocki, takie jak Gongi, czy Giganty nie tylko zdecydowanie bardziej mi się podobają, ale że to jest jest muzyka dużo bardziej światu potrzebna, niż kolejne średnie fjużon.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Parol
Wafel
Dołączył: 03 Paź 2014
Posty: 440
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Pyskowice/Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 11:38, 21 Lipiec 2016 Temat postu: |
|
Zgodzę się z Tobą co do Gongów czy Gigantów. Ale już niekoniecznie odnośnie przytoczonych jazzów. Czy takie The Black Ark Howarda też nie jest po prostu free jazzowym nakurwem na Trane'ową modłę i świat mógłby się obejść bez tego albumu, jakkolwiek fajny on by nie był? Analogicznie z Ravą, któremu daleko do muzycznego rewolucjonisty, ale po prostu przyjemnie się go słucha i myślę o nim w kontekście listy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kobaian
Brodacz
Dołączył: 04 Cze 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 17:11, 21 Lipiec 2016 Temat postu: |
|
Parol napisał: | Czy takie The Black Ark Howarda też nie jest po prostu free jazzowym nakurwem na Trane'ową modłę i świat mógłby się obejść bez tego albumu, jakkolwiek fajny on by nie był? |
Nie rozważałem jeszcze tego albumu w kontekście świata, ale nie rozumiem o czym tu mowa? Nakurw to jak dla mnie Brötzman i inne podobne niemieckie free-jazzy dla miłośników Mayhem, natomiast Howard to przede wszystkim bardzo fajna muzyka, gdzie nawet od czasu do czasu jakaś melodia się pojawia. Mnie ten album, jak na standardy free wydaje się bardzo przemyślany, wręcz subtelny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Filas
Moderator
Dołączył: 04 Sty 2013
Posty: 3117
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Etceteragrad Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 22:21, 21 Lipiec 2016 Temat postu: |
|
Here Come The Warm Jets nie ma bo jest za słabe czy przez to, że na RYMie jest jako 1974? Ogółem pierwsze wydanie to 1973.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kobaian
Brodacz
Dołączył: 04 Cze 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 11:24, 24 Lipiec 2016 Temat postu: |
|
Parol napisał: | Analogicznie z Ravą, któremu daleko do muzycznego rewolucjonisty, ale po prostu przyjemnie się go słucha i myślę o nim w kontekście listy. |
Posłuchałem sobie Ravy jeszcze raz i coś w nim rzeczywiście jest, ale
1. Jest tam trochę rękodzieła, zwłaszcza w partiach gitarowych. Te szybkie solówki momentami nie mają większego sensu. Naprawdę jak dla mnie znacznie więcej go jest w "nakurwie" Howarda.
2. Facet rżnie z Davisa aż miło. Z dwojga złego uważam, że naśladowanie Coltrane'a daje fajniejszy efekt, bo jest bardziej wymagające.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|