Mike Oldfield

gery

http://www.youtube.com/watch?v=7PQstnnLscU

Filas

Jestę hypsterę, wolę Oldfeldę.

Rune of Torment

Jaka tu się dyskusja fajna wywiązała. Dołączyłbym się ale wszystko zostało powiedziane.

zuy_pan

A kolega inicjator dyskusji, chyba się obraził i sobie poszedł, szkoda, bo mogłoby być ciekawie.

Niepokonany Herakles

zuy_pan

Nie mam zamiaru tego udowadniać, bo wiem że Lizard wykurw pełny prezentuje, ale on śmiał w to wątpić, więc mógł dyskutować, pisać jakieś mecyje, a wtedy reszta foruma by mu odpowiadała i były by ciekawe posty, z których pewnie można by się czegoś dowiedzieć.

Niepokonany Herakles

Niestety rzadko bywa tak wesolo.

Zreszta w tym wypadku bylo widac, ze tak to sie skonczy, dlatego od poczatku pisalem wulgarnie. Gdyby jakis typ chcial dyskutowac o Soft Machine i King Crimson, to mozna by z nim sie napic nawet, ale jak pizdokles stawia Oldfielda wyzej niz KC, to wez tu panie usiedz na miejscu.

Kapitan Wołowe Serce

Może miałby jakieś argumenty. Zapewne kretyńskie, ale przynajmniej by było wesoło. A może to zbłąkany wędrowiec, którego trzeba naprostować, a Ty go przegnałeś Razz

Niepokonany Herakles

Spokojnie, moze dopiero bedzie nacieral.

Ale kurde, co to w ogole za rozmowa? Typex napisal, ze Oldfield + petla przez cala plyte, przerasta Frippa talentem.

Czy tu jest miejsce na jakas dyskusje?

lomyrin

Soft Machine > King Crimson.

Niepokonany Herakles

Zgadzam sie.

Ale jak patrze na JARMARK POD WARSZAWA wiszacy na mojej scianie, to nasuwa mi sie pytanie:

Czy poznalbys SF, bez KC?

Jesli tak, to jak predko?

zuy_pan

Ja poznałem, bo do King Crimson długo nie podchodziłem, bo mi się strasznie patetyczni ze skrawków wydawali (w sumie racja, ale są inne zalety zakrywające ten patetyzm), a Soft Maszynę żem pochłonął, bo mi się spodobał psychodeliczny debiut, a nawet nie czytałem tematu o nich na forum (dopiero gdzieś przy słuchaniu "5" wszedłem) i "3" mnie totalnie zachwyciła. Pewnie nie poznałbym ich gdyby nie Pink Floyd i coś tam jeszcze, ale bez KC mi się udało.

lomyrin

Nie poznałbym w ogóle. Dowodzi to czegoś?

Niepokonany Herakles

Ze King Crimson to kamien milowy, wartosciowy na calego.

To taki kolejny krag wtajemniczenia po Flojdach, bez ktorego ciezko dostac sie dzisiejszym nastolatkom do Soft Machine czy Milesa Davisa. No bo niby jak chcialbys skoczyc do Davisa, sluchajac Guns n Roses?

lomyrin

Niekoniecznie. Akurat w moim przypadku słuchanie King Crimson wiązało się z zainteresowaniem się na szerszą skalę bardziej zaawansowaną muzyką. Równie dobrze tę rolę mógł pełnić Pink Floyd. Na Softów się przerzuciłem bezpośrednio z Mahavishnu Orchestra.

Zgadzam się, że KC jest świetną bazą wypadową w najrozmaitsze rejony muzyki i osobiście go za ten "kamień milowy" uważam, ale można sobie poradzić i bez niego.

EDIT

Jazz jest "modny", więc "szanujący się" człowiek chce znać taką rzecz jak Kind of Blue. Czasami się zdaży, że zaskoczy, chociaż głównie na tym jednym albumie się kończy.

zuy_pan

Gdzie jest "modny" ten dżez, to pojadę tam na wakacje.

Niepokonany Herakles

Mysle, ze 'szanujacy sie', to bylem ja, wchodzac niesmialo w jazz nie skazywalem sie na samo Kind of Blue, tylko hurtowo sciagnalem sztandarowe plyty Coltrane'a, Mingusa, Teloniusza Monka, Horacego Silvera, Eryka Dolphy'ego, Cannonballa i paru innych Czarnuchow wielkiego plazu.

Ale to wlasnie King Crimson pozwolil mi odbic sie od Pink flojd i Yes w strone Weather Report i Mahavishnu Orchestra oraz dalej do wspomnianych Czarnych.

Dlatego uwazam Frippa za wielkiego straznika na skrzyzowaniu - ten okularnik mowi Ci grzecznie: idz na lewo i zostan bezpiecznym milosnikiem piosenek z gitara, badz na prawo, gdzie grunt urodzajny, choc dziki.

Stad wniosek: swiat bez Oldfielda wiele by nie stracil, podczas gdy bez Frippa nie bylby taki sam.

lomyrin

No co Pan? Przecie u studenciaków. Słuchają tacy pidżamy porno, happysadów, comów i innych ważnych rzeczy, ale Kind of Blue muszą znać razem z The Wall i innym Bjorkiem.

lomyrin

Carpetcrawler