Forum .:Rock 'n Metal:. Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

UK

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum .:Rock 'n Metal:. Strona Główna -> Prog, rock psychodeliczny i eksperymentalny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 59 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:18, 26 Listopad 2009 Temat postu: UK



Mówi się że UK był ostatnim wielkim zespołem klasycznie prog rockowym. Przyznam że jest w tym nieco przesady. Stawianie tej grupy na równi z King Crimson, Yes czy Camel, co wśród fanów gatunku nie należy do rzadkości uważam za totalne nieporozumienie, to jednak nie ta klasa. Ale też nie można zespołowi UK odmówić miejsca w historii. Wszystko zaczęło się w roku 1974 od rozwiązania King Crimson przez Roberta Frippa. Dwóch muzyków tamtego składu - śpiewający basista John Wetton oraz perkusista Bill Bruford w dwa lata po tym wydarzeniu usiłowali stworzyć zespół razem z klawiszowcem Rickiem Wakemanem (Yes). Nic jednak z tego nie wyszło. Kiedy reaktywacja King Crimson również nie doszła do skutku dokooptowali sobie znanego z występów u Franka Zappy, Roxy Music i Curved Air (mniej znany zespół, ale bardzo fajny) klawiszowca / skrzypka Eddiego Jobsona. Następnie doszedł do nich legendarny gitarzysta fusion Allan Holdsworth (Gong, Soft Machine, Nucleus + dziesiątki innych projektów i współprac). I tak po ciężkich bojach w 1977 prog rockowa supergrupa UK stanęła na własnych nogach.



Muzyka zespołu na każdej z dwóch wydanych przez siebie płyt studyjnych różni się diametralnie. Pierwsza, wydana w 78 i zatytułowana po prostu UK to połączenie melodyjnego jazz rocka z lekkim rockiem progresywnym. Po jej nagraniu w składzie grupy zostali tylko Wetton i Jobson. Miejsce Bruforda zajął kolejny muzyk Zappy Terry Bozzio. Na miejsce Holdswortha nikt nie przyszedł. Zespół grał bez gitary i jako trio. Zmieniła się też ich muzyka. Drugi i ostatni ich album Danger Money z 79 daleko odchodzi od konwencji rocka progresywnego. Określiłbym tą muzykę jako art pop. Kolejnym ważnym elementem krótkiej historii tej grupy są wydawnictwa koncertowe. Night After Night z 79 prezentuje rockowe oblicze drugiego składu. Jak dla mnie jest to znacznie lepsze niż Danger Money i myślę że niejeden fan rocka by się ze mną zgodził. Ostatnią z ważnych płyt UK (było jeszcze kilka pomniejszych pod względem znaczenia live albumów, których przyznam nie słyszałem) jest koncert który w wydaniu oryginalnym występuje pod nazwą Concert Classics Vol. 4 , natomiast reedycja (zdaje się japońska) zwie się Live In Boston . I to jest zdecydowanie najlepsze co w wykonaniu Jukejów słyszałem. Mamy tutaj rasowy prog rock ciążący ku fusion. Bardzo w stylu Yes z płyty Fragile, a w dodatku na równie wysokim poziomie. Jeżeli maiłbym znaleźć jakikolwiek argument za ustawieniem UK na najwyższej prog rockowej półce to byłby nim właśnie ten koncert.



UK to nie tylko co najmniej bardzo dobry zespół i chyba najsłynniejsza prog rockowa super grupa po King Crimson. To także pomost stylistyczny pomiędzy klasycznym progresem i neo progiem. To ostatni tak ważny przedstawiciel klasycznego rocka. Wydaje mi się że mało kto poza fanami gatunku w ogóle zna ten zespół, a to wielka szkoda. Jeżeli czyta to ktoś komu takie nazwy jak Yes, King Crimson, Camel czy Genesis są bliskie, a jeszcze z Jukejami się nie zetknął to radzę mu to jak najprędzej nadrobić.

Na zachętę - [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kapitan Wołowe Serce dnia Czw 22:21, 26 Listopad 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Niepokonany Herakles
Bad Motherfucker
Bad Motherfucker



Dołączył: 15 Gru 2009
Posty: 6136
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nowy Tomyśl
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:24, 15 Grudzień 2009 Temat postu:

Właściwie to znam tylko pierwszy album i byłem po nim trochę zawiedziony. Przede wszystkim dlatego, że bardzo lubię Wettona i bardzo na niego liczyłem, ale Wettona z King Crimson. To znaczy takiego, który swoim przesterowanym basem trzęsie ziemią, świetnie improwizuje i śpiewa co najmniej przyzwoicie. W UK, o ile pamiętam, to właściwie nie robił chyba nic z tych rzeczy. Poza tym średnio lubię Holdswortha, a przynajmniej to co z jego udziałem do tej poznałem. Zdaje się że to głównie jego i elektrycznych skrzypiec Jobsona zasługą jest owe brzmienie i styl UK, którego nie lubię.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 59 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:39, 15 Grudzień 2009 Temat postu:

Na początku UK też mnie nie urzekł. To brzmienie, niemal tak kiczowate jak u kapel z lat 80tych strasznie mnie drażniło. I do tego Holdsworth, który - z pewnymi znaczącymi wyjątkami - spieprzy wszystko czego się dotknie. Ale po jakimś czasie (nie ukrywam że dość długim) pierwszy album mi podszedł. Jak czasem mam ochotę posłuchać czegoś bardziej lajtowego a przy tym nie wychodzić poza prog rock to Jukeje są w sam raz. Pewno że tam nie ma takich rzeczy jak w King Crimson bo to już inna epoka. Ale piosenki mają fajne melodie, mają pałer (co poniektóre) i jeżeli przyzwyczaić się do brzmienia to okazuje się że zespół, a przynajmniej pierwszy jego skład, był naprawdę dobry. Jeżeli debiut Ci nie wchodzi to załatw sobie Live In Boston. Jakość nagrania trochę słaba (ale w porównaniu z Atlantydami Sun Ra i tak doskonała Wink ), ale muzyka wielka. Wbrew pozorom zespołowi UK było nieporównywalnie bliżej do King Crimson niż do Asia.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kapitan Wołowe Serce dnia Wto 21:47, 15 Grudzień 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wix
Nosal
Nosal



Dołączył: 08 Wrz 2008
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 16:52, 18 Grudzień 2009 Temat postu:

Czytałem o nich niedawno w jakiejś gazetce. Nie znam, ale zajawka Kapitana mnie trochę pobudziła. Jestem leszczem, który jeszcze nie dorósł, a być może nigdy nie dorośnie by z wielką miłościa posluchac Soft Machine, ale takie UK? Spróbuję.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 59 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:17, 18 Grudzień 2009 Temat postu:

UK jest raczej za proste niż za trudne. Poza debiutem na który każdy prędzej czy później natrafia polecam - i szczerze radzę mnie posłuchać - Live in Boston. To jest inne oblicze zespołu, znacznie lepsze.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
setezer
Wafel
Wafel



Dołączył: 07 Maj 2011
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:51, 08 Maj 2011 Temat postu:

Nie rozumiem, bo sam tego nie dostrzegam, gdy ludzie piszą o lekkości UK, o kiczowatym brzmieniu... Gdy I raz usłyszałem Alaskę - ten kawałek zaczynający się cichutko 2 minuty, a potem bardzo energetyczny, to czułem się przytłoczony. Czy to jest kiczowate? Czy to jest lekkim progresywnym rockiem? To smutny, senny utwór, który przeradza się w mocne, zakręcone granie. Cała I płyta bardzo, ale to bardzo mi się podoba i nie zgadzam się z tym, że UK [link widoczny dla zalogowanych] lekko, przyjemnie i kiczowato czy jakoś pod masowego odbiorcę. Nie chcę zestawiać tej kapeli z King Crimson, ale sądzę, że to bardzo ciekawe uzupełnienie. U.K. to nie jest jakiś trudny album to zgoda, ale na pewno nie jest lekkim. Wg mnie jest przepełniony bogactwem harmonijnych dźwięków bez momentu, który by się powtórzył, ciągle nas muzycy czymś zaskakują. Jestem jednak mało osłuchanym odbiorcą, ale tak czy siak sądzę, że UK na debiucie grali rewelacyjnie.

Danger Money choć troszkę inny to album, to nadal godny uwagi. Wokal w tytułowym utworze, gdy słyszymy "i am the soldier of fortune..." cudowny. Randez vous też piękne, choć to akurat utwór bardzo "pod publiczkę" zdaje mi się. Wieńczący dzieło kawałek jednak sprawia, że trudno mieć negatywną opinię o tym krążku.

Słuchałem też koncertów numer I i bardzo porządna rzecz.

Generalnie znam kapelę może dwa tygodnie, odsłuchałem wiele razy te dwa albumy i nadal mam ochotę na więcej. Czuję pewien sentyment, szczególnie do I [link widoczny dla zalogowanych], która w moim mocno emocjonalnym odbiorze plasuje się naprawdę wysoko w jakimś tam nieokreślonym rankingu płyt, które słyszałem. Nie chcę tutaj rzucać hasłami typu arcydzieło, wielka muzyka, musicie znać - po prostu dla mnie to cudowny album (drugi też b. mi się podoba). Dla mnie to ważna rzecz, a skoro dla choć jednej osoby na świecie (a na pewno dla wielu więcej) album jest tak wartościowy, to niewykluczone, że i dla was będzie!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez setezer dnia Sob 22:24, 13 Sierpień 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 59 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 09:00, 13 Maj 2011 Temat postu:

Kicz to jest względne pojęcie. Dla mnie kiczowate jest malarstwo nazistowskie, a dla Hitlera kiczem był Kandinsky, więc różnie z tym jest Wink

Brzmienie UK to już podgrodzie lat 80ych, które za kicz uznaję. Bardzo wiele osób ma podobnie, podobnież bardzo wiele osób nie umie zaakceptować Jukejowego brzmienia. A czy to jest lekki prog? Jeżeli przyjmiemy Camel za wyznacznik proga, uznamy, że Baranek Genesis jest trudny, a Gentle Giant i VDGG to awangarda to faktycznie można uznać, że UK wcale taki lajtowy nie jest. Tylko, że granice progresu są o niebo szersze i jednak na skali pomiędzy RIO a neo progiem Jukejom zdecydowanie bliżej do tego drugiego. Stąd piszę, że to lekkie, łatwe i przyjemne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
setezer
Wafel
Wafel



Dołączył: 07 Maj 2011
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:36, 13 Maj 2011 Temat postu:

Jak tak stawiasz sprawę, to zgoda. Do Magmów bardzo daleko w skali ciężkości. Jednak kicz to dosyć mocne słowo myślę, aby określić [link widoczny dla zalogowanych] grania tej kapeli. Jednak nie jest to jakoś mocno przesłodzone, ba! I album w ogóle taki mi się nie wydaje, raczej smutny, smętny i ogólnie mi się podoba i już. Nie chcę go tu jakoś bronić, bo Ty go wcale nie atakujesz Smile. Obaj zgadzamy się, że UK jest interesujący, dla mnie bardziej, dla ciebie trochę mniej.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez setezer dnia Sob 22:02, 13 Sierpień 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carpetcrawler
Brodacz
Brodacz



Dołączył: 16 Maj 2011
Posty: 2249
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Litwini wracali?
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:12, 03 Luty 2012 Temat postu:

Koncertówek nie słuchałem, dostatecznie mnie zrazili do siebie albumami studyjnymi. Nie ma tam nic interesującego jak dla mnie. Szkoda Wettona, chociaż i tak daleko temu do takiego pięknego tworu jakim była Asia......................

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 59 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:57, 03 Luty 2012 Temat postu:

Carpetcrawler napisał:
Koncertówek nie słuchałem


To posłuchaj miast pierdolić. Myślę, że jak odpalisz Bostona to lekko się zdziwisz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vilverin
Brodacz
Brodacz



Dołączył: 02 Kwi 2013
Posty: 2430
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wielkie Księstwo Krakowskie/Królestwo Galicji i Lodomerii.
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:06, 02 Kwiecień 2013 Temat postu:

Cytat:
Stawianie tej grupy na równi z King Crimson, Yes czy Camel, co wśród fanów gatunku nie należy do rzadkości uważam za totalne nieporozumienie


Przepraszam, ale kompletnie się z Tobą nie zgodzę. Mimo że UK nie wynalazło przysłowiowego prochu, zasłużyło na miejsce w kanonie. Nagrali 2 albumy, oba najwyższej próby, wykształcając przy tym własne oryginalne brzmienie. Mimo że w starej stylistyce - to było coś naprawdę nowego. Zważywszy dodatkowo na czas w jakim działali, myślę że do kanonu spokojnie można ich dołączyć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 59 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:56, 02 Kwiecień 2013 Temat postu:

Tylko, że istotą kanonu jest kształtowanie gatunku. Trudno, żeby UK mógł wiele nakształtować, skoro pod koniec lat 70' prog rocka praktycznie już nie było. Ten zespół to łabędzi śpiew całego nurtu. Może i niezłej jakości (pewnie nie niższej niż takie EL&P), ale o nieporównywalnie mniejszej randze niż kapele o 8 lat od nich starsze.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mahavishnuu
Dżonson
Dżonson



Dołączył: 11 Mar 2013
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 60 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:41, 02 Kwiecień 2013 Temat postu:

Oceniając UK nie można zapominać, kiedy te płyty powstały. Końcówka lat 70-tych to były dość paskudne czasy dla rocka progresywnego, okres kiedy muzyka rockowa ulegała postępującej komercjalizacji, nawet w jazzie to zjawisko było zauważalne. Taki Herbie Hancock w 1973 roku wydał „Sextant”, ocierający się o awangardę, podczas gdy w latach 1978-1979 uraczył nas takimi „wspaniałościami” jak „Sunlight” i „Feets don’t fail me now”, ocierającymi się mocno nie tylko o pop ale nawet disco. Takich przykładów można by podawać na kopy.
Zasadne byłoby w związku z tym porównanie UK z innymi wykonawcami z lat 1978-1979, a więc w czasie, gdy oni wydali swoje dwa albumy studyjne. Wtedy to właśnie wspomniany Camel nagrał takie „dzieła” jak „Breathless” i „I can see your house from here”, poza tym można jeszcze wymienić „…And then there were three…”, „Love beach”, ,,The Wall”, „Tormato” czy nawet o kilkanaście miesięcy wcześniejsze „Quiet zone/The pleasure dome” VdGG. Takie to były czasy. Na tle tych wspomnianych płyt UK prezentuje się świetnie. Z King Crimson bezpośrednio porównać się nie da, ale przecież w 1979 roku Robert Fripp wydał długo oczekiwany album solowy „Exposure” z muzyką o znacznie mniejszym ciężarze gatunkowym niż płyty Karmazynowego Króla. Abstrahując nawet od tych zmian w muzyce na przestrzeni lat, UK to był świetny zespół progresywny o własnym charakterystycznym brzmieniu. Było to o tyle proste, że w końcu tworzyli go znakomici instrumentaliści, których grę można bez trudu rozpoznać dosłownie po kilku sekundach. Wymyślać niczego rewolucyjnego już nie musieli, w końcu niektórzy z nich byli w dużym stopniu odpowiedzialni za współtworzenie gatunku w pierwszej połowie lat 70-tych (Wetton i Bruford), natomiast Holdsworth w tym samym czasie wykształcał własny, unikalny styl gry na gitarze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 59 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:53, 02 Kwiecień 2013 Temat postu:

No tak, porównując do tego, co się działo w progu pod koniec lat 70' UK bez wątpienia wypada świetnie. Warto jednak pamiętać, że na głównym nurcie prog rocka muzyka się nie kończy.

Gdyby porównać Jukejów do innych, czasami mniej znanych rzeczy powstałych w latach 78-9 ich wielkość staje pod znakiem zapytania. Jednak wyszło wtedy kilka (naście, albo nawet dziesiąt) takich płyt, że UK absolutnie nie ma do nich startu. Jak więc oceniłbyś - w kontekście "trudnych czasów" - np. Vortex, Talking Heads, Pere Ubu, National Health, Art Bears, Popol Vuh, Pop Group, czy nawet Rush? Skoro UK prezentowało się świetnie, to jak prezentowały się tamte zespoły? Astronomicznie genialnie?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kapitan Wołowe Serce dnia Wto 20:54, 02 Kwiecień 2013, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mahavishnuu
Dżonson
Dżonson



Dołączył: 11 Mar 2013
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 60 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:40, 02 Kwiecień 2013 Temat postu:

UK porównywałem z zespołami z ich pnia stylistycznego. Natomiast zestawianie ich z wykonawcami takimi jak Vortex, Art Bears czy Popol Vuh jest trudne, bo przecież różnice stylistyczne są tu ogromne. Ewentualnie można by się pobawić w porównanie z Rush i National Healh, tu są przynajmniej jakieś punkty styczne. Co do Rush to ich muzyka z okresu „Hemispheres” w porównaniu z debiutem UK z tegoż roku nie była jakoś specjalnie bardziej skomplikowana, od strony artystycznej także ocena nie jest tu taka jednoznaczna. Jeśli dobrze pamiętam to na Muzycznych Dinozaurach akurat te płyty były chyba nawet w pierwszej trójce w zestawieniu rocznikowym.
Co do National Healh to właśnie w dużym stopniu te „czasy” ich wykończyły. Wytwórnie płytowe nie chciały podpisywać z nimi kontraktu, muzycy dosłownie głodowali. W sensie muzycznym byli znakomici, poza tym bezkompromisowi. To tacy typowi „muzyczni outsiderzy”, UK to był jednak na ich tle zespół z mainstreamu.
Co do Talking Heads to wolę tych grup nie porównywać, gdyż będę tu nieobiektywny, tego zespołu nigdy nie lubiłem, a na wokal Davida Byrne’a jestem uczulony. Dlatego nie licz na to, że powiem coś pozytywnego na ich temat na tle UK. Smile

Nie przepadam zresztą nawet za głosem Adriana Belew, który kojarzy mi się właśnie z wokalistą Talking Heads.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 59 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 09:44, 03 Kwiecień 2013 Temat postu:

mahavishnuu napisał:
UK porównywałem z zespołami z ich pnia stylistycznego.


Żeby pokazać co? Że w tamtym okresie mało kto grał jeszcze proga na dobrym poziomie, a UK się to udało? No to bardzo fajnie. Rzecz w tym, że prog na dobrym poziomie ustępował wtedy innym, ciekawszym rzeczom.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mahavishnuu
Dżonson
Dżonson



Dołączył: 11 Mar 2013
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 60 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 16:30, 10 Kwiecień 2013 Temat postu:

W wątku o UK warto wspomnieć o efemerycznej formacji Bruford. Pierwsze wcielenie UK było wyraźnie podzielone na dwie frakcje: „jazz-rockową” (Holdsworth, Bruford) i progresywną (Wetton, Jobson). Gdy Brufordowi i Holdsworthowi „podziękowano” za grę w UK nagrali oni kilka płyt, wpisujących się w interesujący sposób w stylistykę późnego, klasycznego jazz-rocka, który stopniowo już wówczas dogorywał.
Niejako wstępem do zawiązania się formacji był album solowy Billa Bruforda, „Feels good to me”, na którym zagrało aż trzech z późniejszych członków tej formacji (obok Billa byli to Allan Holdsworth oraz legendarny muzyk ze sceny Canterbury, Dave Stewart). Stylistycznie ten krążek był niemal tożsamy z późniejszymi albumami Bruford. Jedynym wyraźnym elementem różniącym te płyty były partie wokalne, które na „Feels good to me” wykonywała Annette Peacock. Mimo, iż jest to niezła wokalistka, osobiście wolałbym jednak, aby ta płyta była instrumentalna – partie wokalne niepotrzebnie wprowadzają „piosenkowe” skojarzenia. Grupa Bruford nagrała w sumie trzy płyty: „One of a kind” (1979), koncertowy „Bruford tapes” (1979) i „Gradually going tornado” (1980). Szczególnie pierwsze dwie warte są polecenia zwolennikom jazz-rockowego grania. Na początek warto sięgnąć po „One of a kind” – kwartet Holdsworth-Bruford-Berlin-Stewart całkiem nieźle sobie na nim poczyna. Nieco odstaje poziomem „Gradualny going tornado”, na którym słychać już pewne wyjałowienie pomysłów i wyczerpywanie się formuły takiego grania. Od razu zauważalny jest na tych płytach nieco inny styl gry Dave’a Stewarta. Sporym zaskoczeniem jest już to, że trudno uświadczyć na nich charakterystycznego brzmienia jego organów. Dave przerzucił się zdecydowanie na granie na mini-moogu i polymoogu w konwencji zbliżonej do mainstreamowego jazz-rocka. Płyty grupy Bruford nie są to może jakieś kanoniczne pozycje, jednak poznać na pewno warto.

A propos Anette Peacock. Ta amerykańska wokalistka na przełomie lat 60-tych i 70-tych współpracowała intensywnie ze swoim ówczesnym mężem, Paulem Bleyem na polu fuzji free jazzu i awangardowej elektroniki. Paul Bley był zresztą jednym z pionierów stosowania syntezatorów w jazzie, warto sięgnąć po jego płyty z tego okresu. Jego syntezatorowe poszukiwania to nieco inna odmiana „elektronicznego kosmosu”, który prezentował Sun Ra. Bley nie jest tak dynamiczny i gorący w swoich improwizacjach, jak mieszkaniec Saturna, jego granie ma bardziej wyważony i intelektualny charakter. Prezentuje jednak oryginalny przykład wyzyskania elektroniki w jazzie w zdecydowanie eksperymentalnej odmianie. Szkoda, że po 1973 roku porzucił te próby na rzecz grania akustycznego, już w bardziej konserwatywnej konwencji.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Administrator



Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 59 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 16:55, 10 Kwiecień 2013 Temat postu:

Solowy Bruford to rzeczywiście fajna sprawa. Brzmienie ma (on i cały jego zespół) nieprawdopodobnie plastikowe, ale jest w tym coś takiego, że tan plastik po jakimś czasie zaczyna się podobać. One of a kind to jedna z kilku naprawdę świetnych płyt w stylistyce późnego, "dyskotekowego" fusion.

Anette Peacock też jest spoko. Znam jej dwie pierwsze płyty i są to bardzo ciekawie zaaranżowane piosenki - przyjemne, choć raczej awangardowe.

PS: Które płyty Bleya są elektryczne?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kapitan Wołowe Serce dnia Śro 16:56, 10 Kwiecień 2013, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mahavishnuu
Dżonson
Dżonson



Dołączył: 11 Mar 2013
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 60 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:02, 10 Kwiecień 2013 Temat postu:

Elektryczne płyty Paula Bleya:

Revenge The Bigger The Love The Greater The Hate (1969) – pierwsze eksperymenty z syntezatorem, ze wszystkich tych “elektrycznych” albumów ten jest najsłabszy.

The Paul Bley Synthesizer Show (1971) – względnie tradycyjny, choć jest na nim kilka odjechanych improwizacji, niezła płyta, ma swój klimat.

Improvisie (1971) – coś dla zwolenników awangardowych klimatów, zakręcone, wręcz atonalne improwizacje, ciekawy przegląd możliwości wczesnych analogowych syntezatorów.

Dual Unity (1972; z Annette Peacock) – stylistycznie podobny do „Improvisie”, zdecydowanie dominują tu jeszcze dysonansowe brzmienia, czasami przeradzające się wręcz w kakofoniczne odjazdy.

Paul Bley and Scorpio (1973) – na tej płycie słychać już wyraźnie stopniowe odejście od radykalnych eksperymentów, niestety jest ona mocno nierówna, czasami Bley wpada w delikatne przynudzanie na modłę ECM-owską, ciekawie robi się, gdy zaczyna grać bardziej dynamiczne partie solowe na syntezatorze.

Na koniec coś znanego: ,,Jaco” (1974) - płyta nagrana w kwartecie Pastorius/Metheny/Ditmas/Bley. Bley wprawdzie gra na niej tylko na elektrycznym fortepianie, ale ma ona świetny klimat. To podobno tylko zapis sesji ze studia, której nie planowano wydać jako płytę.

Dla tych, którzy kojarzą tego pianistę z płytami w rodzaju ,,Open to love”, nagranej dla ECM, może to być niemal szok. „Improvisie” i „Dual unity” to w zasadzie takie free jazzowe elektroniczne improwizacje. Bley preferował syntezator firmy ARP, trzeba mu przyznać, że stworzył na nim własne, od razu rozpoznawalne brzmienie. W jego wypadku ważne jest także to, że nie sięgał po elektronikę kierując się względami komercyjnymi.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pawliq88
Hipopotam
Hipopotam



Dołączył: 28 Maj 2013
Posty: 1347
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: okolice Krakowa

PostWysłany: Nie 14:27, 01 Luty 2015 Temat postu:

Łykłem dziś debiut UK. Wcześniej nie trafiłem na ten ciekawy projekt. Poczytałem wasze wypowiedzi i mnie zainteresowało. Sporo zostało już w temacie powiedziane więc mogę tylko powiedzieć, że ta pierwsza płyta w porządku da się posłuchać, ale klawisze mi rzeczywiście zalatują już trochę kiczowatą stylistyką. Ktoś tam oponował ostro przeciw takiemu stanowi rzeczy ale cóż. Stawiam wyżej jednak dokonania prog gigantów, nawet Camela. Niemniej album warty włączenia do progresywnej kolekcji, choćby ze względu na ciekawe perkusyjne bajerki Bruforda.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pawliq88 dnia Nie 14:37, 01 Luty 2015, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum .:Rock 'n Metal:. Strona Główna -> Prog, rock psychodeliczny i eksperymentalny Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin