Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
setezer
Wafel
Dołączył: 07 Maj 2011
Posty: 493
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 00:10, 16 Czerwiec 2011 Temat postu: |
|
Śpiew niszczy tę piosenkę. Ok, próbuję słuchać drugi raz skupiając się na muzyce i... śmierdzi Marillionem no może nie, ale jakoś tak no nie przekonuje mnie. MDŁE to najlepsze określenie. Ale może to ma potencjał, no nie wiem, posłuchałbym całej [link widoczny dla zalogowanych] w całości raz czy dwa i wtedy może bym się ustosunkował. W każdym bądź razie ten utwór mnie nie powalił, a wręcz znudził.
http://www.youtube.com/watch?v=P6xNhksHyXI&feature=related
To nie jest mdłe. Jest moc, jest energia, jest szał no kurczę dzieje się, dzieje się. Co z tym Yesem? Wróć!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez setezer dnia Sob 13:48, 13 Sierpień 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
kobaian
Brodacz
Dołączył: 04 Cze 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 00:55, 16 Czerwiec 2011 Temat postu: |
|
setezer napisał: | Śpiew niszczy tę piosenkę. |
Zgoda.
setezer napisał: | i... śmierdzi Marillionem no może nie, ale jakoś tak no nie przekonuje mnie. |
Mnie jak najbardziej śmierdzi neoprogiem. Gdyby nie początek i gra Howe'a niewiele by się to od Marillionu różniło.
setezer napisał: | http://www.youtube.com/watch?v=P6xNhksHyXI&feature=related To nie jest mdłe. Jest moc, jest energia, jest szał no kurczę dzieje się, dzieje się. Co z tym Yesem? Wróć! |
Raczej nie wróci. Nadzieja była jeszcze w latach 80', gdy Yes przerzucili się na zwykłego rocka. Jak jednak wrócili do materiału progresywnego i zaczęli nagrywać podobne rzeczy jak Talk, czy The Ladder, a teraz coś takiego, to już można na nich z powodzeniem krzyżyk położyć.
http://www.youtube.com/watch?v=wzGZTQJs46g
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kobaian dnia Czw 00:58, 16 Czerwiec 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 59 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 10:20, 16 Czerwiec 2011 Temat postu: |
|
Słyszałem nowy numer Yesów już kilka dni temu. Zastanawiałem się po jego usłyszeniu, czy to jest raczej zupełnie znośny neo prog, czy wyjątkowo pretensjonalny prog klasyczny
Trudno mi się zgodzić z twierdzeniem, że wszystko psuje wokal, zaś cała reszta jest znakomita. Cały utwór jest kiepski i kiczowaty, zapewne taki będzie nowy album i chyba nikt kto Yes zna nie tylko z progresywnych standardów nie jest tym zaskoczony.
Fly From Here będzie drugim w historii zespołu albumem bez Andersona. Co ciekawsze nagranym właściwie w tym samym składem co poprzednim razem. Ostatnia taka płyta to wydana w 1980 roku Drama. Wokalistą był tam Trevor Horn. Nagrana z nim muzyka to typowy prog, znacznie mniej klasowy i mniej oryginalny niż albumy z lat 70ych, ale generalnie dosyć dobry. Co się od tamtego czasu zmieniło? Kilka rzeczy.
Po pierwsze Yes bardzo się zestarzał. Tak naprawdę ostatni dobry, ciekawy album tej kapeli to zawieszony miedzy pop rockiem a progresem 90125 z 83. Od tamtej pory minęło 28 lat...
Jakąś tam próbą nawiązania do wielkiej przeszłości były dwa albumy z cyklu Keys to Ascension (lata 96 i 97), gdzie poza dobrymi wykonaniami koncertowymi starych suit pojawiły się nowe, stylistycznie tożsame z tym, co Yes potrafiło najlepiej, ale na znacznie niższym poziomie. Chłopakom zabrakło już tego czegoś. Przez ostatnie trzy dekady zespół często próbował wrócić do wielkiej formy, jednak za każdym razem ponosił totalną klęskę. Ostatni (sprzed dziesięciu lat) studyjny album Yes - Magnification w którym Ricka Wakemana zastąpiła... orkiestra symfoniczna był według mnie karykaturą ich dawnej świetności, kompletnym wykrzywieniem rocka syfonicznego, w którym na pierwszy plan wysuwał się nieznośny patetyzm, śmieszny monumentalizm i kicz, którego nie powstydziłby się Piotr Rubik.
Ale to jeszcze nie wszystko. Na Drama zabrakło nie tylko klasycznego dla grupy wokalisty, lecz także klawiszowca. Wówczas jego miejsce zajął młody obiecujący muzyk Geoffrey Downes. Rzecz zmieniła się o tyle, że po trzydziestu latach Downes jest już artystą spełnionym. Spełnienia tego doznał w głównym projekcie swojego życia, legendarnej grupie... Asia.
Trzecia rzecz to osoba Benoît Davida, wokalisty znanego z występów w... coverbandzie swojego aktualnego pracodawcy. Panowie Squire, White i Howe zaangażowali go wyłącznie dlatego, że dobrze podrabia Jona Andersona - ponoć na scenie nawet rusza się jak on. A że poza tym nie potrafi komponować - przypomnę, że Anderson był spiritus movens tych wszystkich wielkich suit, które dzisiaj obrastają legendą - to facet po prostu przychodził do studia i śpiewał co mu jego idole kazali.
Tak więc nowy album Yes został stworzony przez ekipę trzech kompletnie wypalonych dziadków z klasycznego składu grupy, klawiszowca odpowiedzialnego za chyba największa szmirę i największy upadek artystyczny w dziejach rocka progresywnego oraz podróbkę oryginalnego wokalisty.
Co z tego wszystkiego mogło wyjść? Słyszeliście sami. Moim zdaniem w zaistniałych okolicznościach i tak jest lepiej, niźli być mogło...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kapitan Wołowe Serce dnia Czw 10:26, 16 Czerwiec 2011, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kobaian
Brodacz
Dołączył: 04 Cze 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 11:30, 16 Czerwiec 2011 Temat postu: |
|
Kapitan Wołowe Serce napisał: | Trudno mi się zgodzić z twierdzeniem, że wszystko psuje wokal, |
Tu nie chodzi o to że WSZYSTKO psuje, ale mam wrażenie, że sama melodia jest nawet ok (w każdym razie Yes miał gorsze), natomiast sposób śpiewania, barwa głosu wokalisty już nie.
Kapitan Wołowe Serce napisał: | Cały utwór jest kiepski i kiczowaty, zapewne taki będzie nowy album i chyba nikt kto Yes zna nie tylko z progresywnych standardów nie jest tym zaskoczony. |
Wokal, klawisze, sekcja rytmiczna. No i lenistwo Howe'a, który gra ozdobniki zamiast przejąć ster i poprowadzić całość w jakieś inne, ciekawsze rejony.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kobaian dnia Czw 11:32, 16 Czerwiec 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 59 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 11:42, 16 Czerwiec 2011 Temat postu: |
|
kobaian napisał: | Wokal, klawisze, sekcja rytmiczna. No i lenistwo Howe'a, który gra ozdobniki zamiast przejąć ster i poprowadzić całość w jakieś inne, ciekawsze rejony. |
Niestety to nie Howe jest liderem zespołu. Jest nim Squire, a on zawsze ciążył w kierunku bardzo melodyjnego, nieskomplikowanego grania. Jeżeli dodamy do tego trochę bezpłciowego White'a i króla tandety Downesa to mamy to, co mamy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 59 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 11:25, 12 Lipiec 2011 Temat postu: |
|
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kobaian
Brodacz
Dołączył: 04 Cze 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 11:07, 13 Lipiec 2011 Temat postu: |
|
Ciekaw jestem, czy ktoś to oprotestuje. No bo przecież "Talk" to wedle niektórych to taka piękna płyta, a suita "Endless dream" - niemalże arcydzieło. Sam Kaczkowski się nią zachwycał.
Niewiele osób podziela moją opinię, że Yes najniżej się stoczył wracając do grania progresu i udowadniając, że nie potrafi dobrze grać tej muzyki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 59 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 14:00, 13 Lipiec 2011 Temat postu: |
|
kobaian napisał: | Ciekaw jestem, czy ktoś to oprotestuje. No bo przecież "Talk" to wedle niektórych to taka piękna płyta, a suita "Endless dream" - niemalże arcydzieło. Sam Kaczkowski się nią zachwycał. |
Dla mnie ta suita jest niebywale nudna. Zresztą reszta płyty to tak straszny badziew, że raczej nie wierzę, żeby nagle na ProgRocku wyrośli jacyś jej obrońcy.
kobaian napisał: | Niewiele osób podziela moją opinię, że Yes najniżej się stoczył wracając do grania progresu i udowadniając, że nie potrafi dobrze grać tej muzyki. |
Też jej nie podzielam. Nie uważam, żeby ich popowe kawałki grane po Cyferkach były w czymkolwiek lepsze od progresywnych. Ten zespół upadł na całej linii, mam wrażenie, że czegokolwiek by teraz nie nagrali wyszłoby potwornie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kobaian
Brodacz
Dołączył: 04 Cze 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 17:28, 13 Lipiec 2011 Temat postu: |
|
Cytat: | kobaian napisał: | Niewiele osób podziela moją opinię, że Yes najniżej się stoczył wracając do grania progresu i udowadniając, że nie potrafi dobrze grać tej muzyki. |
Też jej nie podzielam. Nie uważam, żeby ich popowe kawałki grane po Cyferkach były w czymkolwiek lepsze od progresywnych. Ten zespół upadł na całej linii, mam wrażenie, że czegokolwiek by teraz nie nagrali wyszłoby potwornie. |
Tyle że nieudane mariaże z muzyką pop nie koniecznie całkowicie kompromitują muzyków. W sumie jeżeli muzyk progresywny nagrywa nieudany pop, to można tłumaczyć klęskę właśnie brakiem umiejętności znalezienia się w tej stylistyce i tyle. Ale jak ktoś wraca do proga i wychodzi badziewie, zupełnie jakby zapomniał, jak się to robi, to jest klęska na całej linii.
A "Endless Dream" jak dla mnie wpisuje się nieźle w stylistykę neoprogową, i sądzę, że może znaleźć obrońców właśnie wśród koneserów gatunku.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kobaian dnia Czw 16:25, 14 Lipiec 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 59 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 10:07, 14 Lipiec 2011 Temat postu: |
|
Nie pomyślałem o tym w taki sposób. Masz rację.
A co do neo pierogów, to naprawdę gdyby nagrali porywający album w takiej stylistyce nie czepiałbym się ich. Sadzę, że nawet fani neo proga słyszą, że Fly from Here jest po prostu słabe. Ale, kto wie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Carpetcrawler
Brodacz
Dołączył: 16 Maj 2011
Posty: 2249
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Litwini wracali? Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 16:59, 27 Lipiec 2011 Temat postu: |
|
Tak jak mówi Kapitan od The Yes Album do Going for the one (pomijając Tales from...) wybitnie mi się podoba ich twórczość. Aż trzeba będzie zakupić chyba ;P
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Carpetcrawler
Brodacz
Dołączył: 16 Maj 2011
Posty: 2249
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Litwini wracali? Płeć: Mężczyzna
|
|
Powrót do góry |
|
|
kobaian
Brodacz
Dołączył: 04 Cze 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 18:02, 31 Lipiec 2011 Temat postu: |
|
Keys to Ascension to z tego co pamiętam jedyny album późnego Yes, który można byłoby z czystym sumieniem ocalić od zaorania. I tak jest też z tymi utworami. Jest tu cień dawnej świetności zespołu i dobrze się tego słucha, choć jest to trochę wtórne względem dawnych utworów, i na pewno nie jest aż tak ciekawie, jak kiedyś.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 59 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 07:43, 03 Sierpień 2011 Temat postu: |
|
Keys to Ascension to w sumie zabawna rzecz. Bo jest tak znamienna dla Yes, że już bardziej nie mogłaby być. Yes po wielu latach, niemal dwudziestu, spotkało się w tym właściwym, najbardziej legendarnym składzie. Efekt? Dwa albumy dwupłytowe Naprawdę, poziom nadęcia i samouwielbienia tych facetów jest niebywały! O obu tych wydawnictwach mogę napisać to samo - fajny materiał koncertowy + nowe kawałki w stylu dawnego Yes, z rozmachem dawnego Yes, ale bez pierdolnięcia dawnego Yes. Nudne pitolenie bez pomysłu. Szkoda czasu. Chyba, że na materiał koncertowy. Ten, jakem napisał, jest naprawdę fajny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Carpetcrawler
Brodacz
Dołączył: 16 Maj 2011
Posty: 2249
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Litwini wracali? Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 18:06, 12 Sierpień 2011 Temat postu: |
|
A warto czas tracić na Dramę, Tormato i Anderson Bruford Wakeman Howe? ;d
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Carpetcrawler dnia Pią 18:09, 12 Sierpień 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 59 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 19:22, 12 Sierpień 2011 Temat postu: |
|
Drama i Tomato według mnie absolutnie nie są stratą czasu! Dobry prog. Już nie genialny, ale cały czas dobry. Natomiast ABWH nie słyszałem póki co.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Carpetcrawler
Brodacz
Dołączył: 16 Maj 2011
Posty: 2249
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Litwini wracali? Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 22:59, 13 Sierpień 2011 Temat postu: |
|
Posłuchałem Tormato i Dramy, ale jakoś mnie nie zachwyciły. Powiało nudą...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 59 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 09:12, 14 Sierpień 2011 Temat postu: |
|
Mnie też nie zachwyciły nigdy. Nie muszą zachwycać. Gdybyś posłuchał więcej progresywnej drobnicy doceniłbyś albumy, które są po prostu dobre.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Carpetcrawler
Brodacz
Dołączył: 16 Maj 2011
Posty: 2249
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Litwini wracali? Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 10:16, 14 Sierpień 2011 Temat postu: |
|
Cytat: | Gdybyś posłuchał więcej progresywnej drobnicy doceniłbyś albumy, które są po prostu dobre. | Ale chyba szkoda na to czasu?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kapitan Wołowe Serce
Administrator
Dołączył: 03 Wrz 2008
Posty: 8801
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 59 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 11:23, 14 Sierpień 2011 Temat postu: |
|
Zależy jak do tego podchodzisz. Jeżeli słuchasz muzyki tylko dla przyjemności to rzeczywiście szkoda czasu. Ale jeżeli lubisz samodzielnie gmerać w rożnych mało znanych rejonach żeby znaleźć tam coś dla siebie - bo każdy znajduje i - niestety - każdy zupełnie co innego - to warto.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|